W sumie to nie wiem jak odzyskałam hasło i wszystkie dane na mojego zaginionego bloga ;o
Sama nie wiem czy to cud czy przeznaczenie, ale jestem.
Sama nie wiem czy to cud czy przeznaczenie, ale jestem.
Nie mam pojęcia od czego zacząć...tak dużo się zmieniło...może nie ma od czego zaczynać...
Czyżbym przez rok tak zmieniła swoje podejście do sfery internetu, że nie jestem w stanie wydusić z siebie ani zdania na temat mojego życia prywatnego? Bo w sumie po ch*j ktoś ma wiedzieć co u mnie słychać i dopowiadać swoje 3grosze od siebie, tworząc ładną i dość CIEKAWĄ historię o życiu kuczyńskiej
Z drugiej strony, nie powiem że nie ale kurde korci mnie żeby pochwalić się wszystkim dookoła (bo uważam że jest czym). Użyję do tego dość nietypowego stylu w roku 2014...ponieważ użyję SŁÓW co rzadko się dzisiaj zdarza. Wchodząc na swojego facebooka na tablicy wyświetlają mi się zryte mordy lasek robiących sobie durne foty z krzywymi ryjami do lustra, ewentualnie wstawiają kompletnie poryte filmiki jak zajebiście się bawią gdzieś na jakiejś wiejskiej potupaji, nie wspomnę już o wstawianiu POSTÓW w jakiej zajebistej restauracji wpieprzam danie gdzie wcześniej jakiś kucharz z wkurwienia spluną mi na talerz.... całe szczęście nie dzieje się to jeszcze tak często na instagramie chociaż ostatnio też przeskoczyło mi coś w oczach.
CZY ŚWIAT NAPRAWDĘ DOTKNĄŁ JUŻ MUŁU ?!?
Owszem miałam kryzysy...byłam bliska usunięcia, ale po co? W końcu to jakieś moje uzależnienie i czym stał by się dzień bez kupy śmiechu z wręcz niepoczytalnych ludzi ? Lub jak poznałabym się kto jest prawdziwym kolegą/koleżanką jeżeli wstawia mi komentarz "ślicznie wyglądasz kochana" a za tydzień widzę się z tą osobą w supermarkecie a ta po prostu mnie "nie kojarzy" ....nie mam słów...
Powracając do tematu, kochane plociuchy... mam się dobrze a wręcz doskonale :) Mieszkam na wyspie z dala od idiotów, jest mi tu prze-doskonale. Pracuję, żyję i chyba w końcu oddycham nie toksycznym powietrzem. U boku mam najwspanialszą dla mnie osobę na którą wiem że mogę liczyć. Odnoszę takie sukcesy z których są dumni moi najbliżsi i ja sama oczywiście ;p Robię to co kocham i chyba w końcu zrozumiałam czym jest normalne życie. Jak funkcjonuje dom, rodzina, CO NAJLEPSZE NAUCZYŁAM SIĘ GOTOWAĆ !!! (podobno wychodzi mi to całkiem dobrze)
Na pewno padnie pytanie...a co już nie jesteś modelką?! :O
- JUŻ NIE ;O
Nie żałuję że nie jestem i nie żałuję że byłam. Modeling był dla mnie fantastycznym momentem życia. Zwiedziłam tyle miejsc, poznałam tylu fantastycznych ludzi, spędziłam nie zapomniane chwile które będe opowiadać swoim dzieciom. Będę tęsknić za wybiegami, reklamami, castingami i lookbokami u chinolów liczących ponad 200 outfitów hehe ale przyznaję że pewnym momencie przestało mnie to jarać...gdy zaczynałam postawiłam sobie pewne punkty które osiągnęłam (no oprócz Victoria's Secret, ale to chyba było zbyt śmiałe). Później gdy doświadczyłam już prawie wszystkiego, modeling stawał się dla mnie co raz cięższy. Brnęłam w to co raz głębiej i glębiej, po czym krok po kroku odkrywałam jakie to jest cholernie straszne. Jaki ten świat jest zepsuty....narkotyki alkohol zdesperowane dziewczyny, natarczywe i wyzyskujące agencje modelingowe, chore laski na punkcie swojego wyglądu boże...coś strasznego. Zrezygnowałam, a raczej poddałam się i nie wstydzę się tego powiedzieć że przegrałam walkę i nie chciałam piąć się wyżej choć byłam świadoma tego że jestem w stanie.
Na pewno padnie pytanie...a co już nie jesteś modelką?! :O
- JUŻ NIE ;O
Nie żałuję że nie jestem i nie żałuję że byłam. Modeling był dla mnie fantastycznym momentem życia. Zwiedziłam tyle miejsc, poznałam tylu fantastycznych ludzi, spędziłam nie zapomniane chwile które będe opowiadać swoim dzieciom. Będę tęsknić za wybiegami, reklamami, castingami i lookbokami u chinolów liczących ponad 200 outfitów hehe ale przyznaję że pewnym momencie przestało mnie to jarać...gdy zaczynałam postawiłam sobie pewne punkty które osiągnęłam (no oprócz Victoria's Secret, ale to chyba było zbyt śmiałe). Później gdy doświadczyłam już prawie wszystkiego, modeling stawał się dla mnie co raz cięższy. Brnęłam w to co raz głębiej i glębiej, po czym krok po kroku odkrywałam jakie to jest cholernie straszne. Jaki ten świat jest zepsuty....narkotyki alkohol zdesperowane dziewczyny, natarczywe i wyzyskujące agencje modelingowe, chore laski na punkcie swojego wyglądu boże...coś strasznego. Zrezygnowałam, a raczej poddałam się i nie wstydzę się tego powiedzieć że przegrałam walkę i nie chciałam piąć się wyżej choć byłam świadoma tego że jestem w stanie.
Jaką cene musiałabym za to zapłacić?
Miłość?
Rodzina?
Zdrowie?
.....
Owszem nadal mam kontrakt z Mango ale obejmuje on tylko wyjazdy krótko terminowe. Jak ja to nazywam "strzały gotówkowe" :D kasy nigdy za mało :D
Poza tym pracuje sobie w Zarze. Super ciuszki, ciekawa praca, fajny team.
Podejrzewam że w następnych postach, jeżeli tak owe będą... będę wstawiać ciekawe Zarowe outfity
:)
:)